środa, 25 września 2013

W imię...czego?

Zapomniane przez boga i ludzi miasteczko, prawdziwe Nowhere; hermetyczna, katolicka społeczność, niewielki ośrodek resocjalizacyjny dla chłopców z zakładów poprawczych. Siermiężna, typowo polska mentalność, kultura, język - kurwa mać, kiełbasa z ogniska, papierosy i wódka ze szklanki. W tym sielskim otoczeniu rodzi się miłość - opiekuna do podopiecznego. Miłość która ma pokonać przeciwności losu, być odtrutką na całe zło tego świata objawiające się w Człowieku - ubóstwo, samotność, brak perspektyw, alkoholizm, depresja, skłonność do agresji, konflikty z prawem. Historia jakich wiele, powielana tysiące razy od setek lat.

Jednak aby nie było nudno, warto wprowadzić pewne urozmaicenie - jakby nie było, historia o gejowskiej miłości milionów polaków do kina nie ściągnie. A gdyby tak...jednego z nich uczynić księdzem? Bingo!




Szumowska o swoim filmie mówi - "nic skandalicznego w tym filmie nie znajdziecie". Ostre sceny homoseksualnej miłości, nagość, stek przekleństw, młodzież pijąca alkohol pod sklepem - to może szokować. Podobnie jak obraz sfrustrowanej seksualnie młodej kobiety, której przyszło żyć w warunkach nie dla niej stworzonych. Jednakże główną osią filmu jest pozostaje przecież postać księdza; czy kogokolwiek jeszcze szokuje fakt, że ksiądz to...człowiek? Że wraz z przyjęciem święceń kapłańskich nie znika w magiczny sposób brzemię jego człowieczeństwa?

Ludzka namiętność to potężna, nieokiełznana siła, jeszcze silniejsze od niej okazuje się być pragnienie bycia z drugim człowiekiem. Tylko człowiek mógł wymyślić tak nieracjonalny scenariusz - odseparuj jedostkę od innych, każ jej żyć w świecie imaginacji, psychotycznych wyobrażeń o "bogu" ; następnie skazuj go na potępienie, kiedy czysto ludzka strona jego istnienia przejmie kontrolę nad jego życiem. Kiedy tłumione pożądanie, poczucie samotności, frustracja i niespełnienie w bezładny, niekontrolowany sposób znajdzie ujście w upadku - fizycznym i moralnym.Pamiętając przy tym że definicja upadku również jest subiektywną kwestią, dopisaną do konwencji ludzkiej moralności.

Historia bardzo oszczędna w dialogach, opowiedziana mocnym, dosadnym kadrem - scena w kukurydzy czy taniec z Benedyktem XVI zapadają głęboko w pamięć. Muzyka wprowadzona,zdawać by się mogło, na zasadzie eklektyzmu - tradycyjnemu pochodowi w Boże Ciało towarzyszy utwór
Band Of Horses - The Funeral, muzyki wybitnie współczesnej,emocjonalnej, dekadenckiej, symbolicznej.

 Niemożliwością jest protekcjonalne opisanie fabuły tego filmu - wielowątkowość, symboliczny wymiar, umiejscowienie gdzieś na końcu świata, tworzy z płaskiej fabuły narrację którą warto obejrzeć - stawia pytania, piętrzy wątpliwości, pozostawia miejsce dla własnej interpretacji. Od sceny kuszenia Adama przez Ewę, poprzez pietę w wodzie, wspomniany wcześniej taniec z Benedyktem, po hollywodzki pocałunek w deszczu - cały przekrój możliwych uzasadnień i moralnych usprawiedliwień dla wątpliwej i kruchej ludzkiej moralności.  Stworzonej i restrykcyjnie przestrzeganej...no właśnie, w imię czego?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz