Uwielbiam Kwejka właśnie za takie kwiatki ;) dyskusja w komentarzach
podniosła mnie na duchu. Spodziewałam się kolejnej nagonki na Bogu ducha
winnych wegetarian, jednak nie…Komentatorzy tym razem stanęli na
wysokości zadania. To oczywiste, że tekst jest absolutnie pozbawiony
sensu; co ma dieta bezmięsna do niewolnictwa w Chinach? Odpowiedź brzmi -
nic. Mogę być wegetarianką mającą w głębokim poważaniu wszystkie
cierpiące dzieci tego świata. Mimo wszystko, przy założeniu że
wegetarianizm wymaga jednak pewnej wrażliwości na etykę postępowania,
było by to jednak nieco rażące. Oceniając indywidualny system wartości
przez pryzmat prospołecznego działania - lepiej wykazywać taką postawę,
niż być bezużytecznym rurkowcem któremu obca jest jakakolwiek
działalność prospołeczna, który nie dba ani o los zwierząt ani o prawa
człowieka. Jedyne co potrafi to pluć jadem na ludzi którzy poświęcają
swój czas/uwagę/pieniądze/wygodę wierząc, że mogą wspólnymi siłami
stworzyć miejsce w którym będzie żyło się lepiej. Zwierzętom i ludziom,
nam wszystkim. Piętnujmy tych pogrążonych w marazmie i sarkaźmie,
niezdolnych do podjęcia działania; wyśmiewajmy właśnie taką postawę -
pełną pogardy, lekceważenia dla innych. Hipokrytą nie jest wegetarianin
obojętny na łamanie praw człowieka w Chinach, tylko bezczynny,
bezproduktywny leniwiec wytykający brak działania innym, szczególnie tym
którzy działanie podejmują.
Cytat z komentarzy, Kris Yabbollo:
'… - ktoś wspiera schroniska, to czepiają się go, że nie wspiera
biednych dzieci w Afryce, ktoś wspiera Afrykę, to czepiają się, że nie
wspiera dzieci w Polsce, a jak wspiera dzieci w Polsce, to czemu akurat
te, a nie inne. całego świata nie uratujesz, ale jak robisz chociaż
jedną dobrą rzecz, to jest już dobrze.'
cieszę się z istnienia takich ludzi.
Nie twierdzę, że wszyscy wegetarianie to ludzie społecznie
zaangażowani, wrażliwi, pełni empatii, o krystalicznie czystych
intencjach. Istnieją tacy którzy nie rozumieją samej idei praw zwierząt,
manifestują poglądy o których nie mają pojęcia tylko dla zwrócenia
uwagi, z powodu mody, nacisku. Legenda głosi również że istnieją także
wegetarianie nawiedzeni, którzy chcą nawrócić na wegetarianizm cały
świat. Nie żeby mi się ten pomysł nie podobał ;) Uważam że nie należy
siłą wciskać swojego światopoglądu komuś do gardła bo zacznie nim
rzygać…Nie o taki efekt nam chodzi.
Decyzja o zaprzestaniu jedzenia mięsa to coś do czego trzeba
emocjonalnie dojrzeć, głęboko zrozumieć, przygotować się do tego.
Uczynić refleksje nad samym sensem życia, przewartościować wartości,
ustalić nowe priorytety. To nie tylko dieta, to styl życia, sposób
spostrzegania rzeczywistości. I bolesna wiedza o sprawach o których
niekoniecznie chciało się mieć pojęcie…”Zjadanie zwierząt” Foera polecam
dla zainteresowanych, na początek.
Tak na marginesie: rozróżniam dwa rodzaje wegetarian. Oczywiście jest
ich o wiele więcej, ja zwracam uwagę na intencję; tak więc - są
wegetarianie nie jedzący zwierząt z powodów etycznych, są też tacy
którzy po prostu nie lubią mięsa. Większość zarzutów odnosi się do tej
drugiej grupy - jedzenie ryb (wtf? Od kiedy ryba to warzywo?), katowanie
zwierząt domowych (tak bardzo kocham zwierzęta, jestem vege ale mój
pies od 24 godzin nie był na spacerze bo mi się nie chce z nim wyjść),
niekompetentni (ale o co ci chodzi? Przecież w sajgonkach nie ma
mięsa!), niekonsekwentni (raz na jakiś czas szyneczka nikomu nie
zaszkodzi) itd…Można wymieniać w nieskończoność.
Ale nawet w przypadku kiedy ktoś się zachowuje w ten sposób, czy to
naprawdę jest tak straszliwie karygodne? Nawet próba podjęcia takiego
stylu życia jest godna pochwały, bo bycie vege naprawdę nie jest takie
proste jak się wydaje.
Już na absolutnym marginesie, kiedy chcecie kogoś tak zaciekle
atakować, przygotujcie się chociaż do tego. Zacznijcie chociażby od
podstawowego rozróżnienia wegetarian i wegan, później przejdźcie dalej.
Ale o tym napiszę kiedy indziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz