środa, 28 sierpnia 2013

Justyna Klimasara, Lwica Lewicy?

Królowej ostatnich dni nie muszę chyba przedstawiać? Po szybkim rekonesansie, przejrzeniu wiadomości i profilu delikwentki na fb mam niezwykle ambiwalentne uczucia. Teoretycznie taki wygląd jaki reprezentuje moja imienniczka w polityce nie budzi ani zaufania, ani szacunku - "długość spódnicy adekwatna do inteligencji", "walcząca cyckami" itd, mimo wszystko - internetowi myśliciele, obrońcy wolności, równości i braterstwa, jak uważacie, w jaki sposób o waszej inteligencji i wartościach moralnych świadczy ocenianie kobiety po wyglądzie? No właśnie. Lokata gdzieś w okolicach ameby, gratuluje.





 Czytelnicy którym udało się oderwać wzrok od dorodnego biustu mieli przyjemność zapoznać się z tymi niematerialnymi świadectwami jej żywota, w postaci wpisów:

"Jaruzelski ocalił setki istnień",

"Żołnierze Wyklęci to zdrajcy i bandyci",

 "Cieszę się, że sąd uniewinnił Czesława Kiszczaka za wydarzenia z kopalni Wujek z 81 r."

"Tęsknię za PRLem"

i dalej w tej konwencji.

Dlaczego mam mieszane odczucia? Podoba mi się aktywność na scenie społecznej, zaangażowanie w politykę w tak młodym wieku. Bardzo cenię sobie ludzi którzy od początku do końca mają na siebie pomysł, konkretną wizję, plan do zrealizowania. Ale...no właśnie. Zaczynanie politycznej kariery, w zasadzie - medialnej kariery, co w dzisiejszych czasach zlało w się jedną formę "bycia politykiem", od tak kontrowersyjnych wypowiedzi jest błędem. Nie siląc się na głębokie przemyślenia - młodość ma to od siebie, że jest niestała. Nie trwa długo przy obranych sztandarach. Zmienia się, kształtuje, dorasta. W przyszłości, nawet przy doskonałym programie partyjnym, wiedzy, wykształceniu, aparycji, doświadczeniu, te słowa, nieprzemyślane, lub może nie dość dokładnie zweryfikowane, będą jej przekleństwem. Wypowiedzi które przyniosą jej sławę i rozgłos, co przekłada się przecież na poparcie, ukształtują jej wizerunek na całe życie.   Szczególnie w tym kraju, gdzie nie liczy się to kim jesteś i co sobą reprezentujesz. W którym człowiek nie ma władzy rozporządzania własnym życiem i sumieniem, nie jest nadrzędną jednostką, odpowiedzialną za swoje życiowe wybory, z zagwarantowaną swobodą myślenia i wypowiedzi. Zdolną do żalu za błędy, pokuty, redefinicji swoich postaw. Nie. Jest więźniem swojego pochodzenia i swoich często przypadkowych potknięć, wypalonych niczym hańbiące piętno na jego lewackim/komunistycznym/sowieckim/skrytoniemieckim/jakimkolwiek, ale niewłaściwym - czole.  Polacy od polityków i osób publicznych, postaci historycznych wymagają krystalicznego życiorysu. Poprzez najmniejsza rysę, skazę, którą zresztą często jest po prostu bycie człowiekiem i człowiekowi przynależne zachowania, potrafią z herosa zrobić zdrajcę, utopić szlachetnego człowieka w nienawiści, zmieszać z błotem. Strącić bohatera z piedestału.

 W skrócie - miałeś dziadka komunistę, spłoń. Wspomniałeś w młodości że Jaruzelski był bohaterem? Idź się utopić. Byle nie w absolutnie Polskiej Wiśle, bo jako polak nieprawdziwy, na taki zaszczyt nie zasługujesz.

Kocham Cię, Polsko.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz